Cuda się w Polsce dzieją. Nie dość, że coraz więcej ludzi, którzy piwo kochają, bierze się za jego tworzenie (i świetnie im to wychodzi!), to na dodatek nie konkurują ślepo ze sobą tylko przy okazji choćby urodzin wchodzą w kolaborację i tworzą kolejne cudeńka.
I tak właśnie pierwszoroczniaki Pinta i AleBrowar zainspirowane Piwoteką postanowiły razem coś uwarzyć. Jedni sypnęli chmielem, drudzy wymieszali i w ten oto sposób zostałem zbombardowany piwem B-Day z rodzaju Weizen IPA.
Ale że jak?! Weizen… IPA… No way! Dwa gatunki, które ubóstwiam w jednej… butlece?! Wow. Naprawdę wow! Bo to smaczne jest. Choć powiem tak: jedna butelka to za mało. I drugi kufel w pubie również. Za mało i basta! Potrzebuję tego więcej żeby się wsmakować, żeby to wyeksplorować do najmniejszej jednostki! Bo, na chwilę obecną wiem tylko tyle, że mi bardzo smakuje taka mieszanka.
Chciałbym napisać, że to piwo trafia do mojego stałego repertuaru, ale wiem, że tak się stać nie może. Jako piwo okolicznościowe, pewnie zniknie szybko i nieprędko wróci. Pozostaje mi zgłębiać temat mariażu IPY i weizena – być może są inne równie dobre przypadki tej mieszanki smakowej.
A poza tym to w temacie browarów rzemieślniczych ostatnio tyle się dzieje, że tylko zacierać ręce (i płukać gardła). Jak mi mój słomiany zapał znów nie zgaśnie zaraz potym jak zapłonął, to postaram się coś skrobnąć na ten temat.
A na koniec wklejam jeszcze rewers etykiety, bo też zacny!